Sentencja

Żeglarz jest z natury człowiekiem o optymistycznej psyche. Inaczej nie wyruszyłby na groźne zawsze, morze.

Sens życia

Bo w życiu chodzi o to, by bardziej być niż mieć. Niestety nie jest to teraz bardzo popularne.

Licznik

piątek, 28 sierpnia 2015

Ostatni wpis

Niestety, to już ostatni post na tym blogu i tym razem nie jest on pisany przez Tomasza Turskiego a przez jego córkę.
Długo zbierałam się do spisania paru prostych słów, jednak w zaledwie paru prostych słowach nie da się uwiecznić postaci mojego Taty...
Od zawsze wydawało mi się, że mój Tata umie więcej, lepiej i bardziej. Potrafił skonstruować niemalże wszystko - począwszy od miniaturki trebusza, poprzez stworzenie autentycznej zorzy polarnej w próżni, skończywszy oczywiście na łodzi, jego ukochanym Quarku.
Był to człowiek, który właściwie na każdy temat umiał się sensownie wypowiedzieć a sensownie w tym przypadku oznacza zarówno ciekawie dla odbiorcy, co i logicznie oraz racjonalnie. Jego wszechstronna wiedza w żadnym wypadku nie przeszkadzała mu w tym, by spytać niejednokrotnie o coś w stylu "To alkohol pisze się przez samo h?". Tak, orłem ortografii na pewno nie był. Nie był też osobą radzącą sobie z porządkiem, to chyba z braćmi po nim odziedziczyłam :-)
Tata posiadał dar, który posiadają wyjątkowe osoby - jednoczył ludzi. Jeśli potrafił pomóc, pomagał. Jeśli mógł porozmawiać, rozmawiał. Wydaje mi się, że nikt rozmawiając z nim nie odczuł, że jest to osoba, która się wywyższa, wszystkich traktował jako równych sobie i dla każdego człowieka znalazł chwilę na rozmowę.
Był niesamowicie empatyczny i emocjonalny. Czasem rzucał kurwami, gdy mu coś nie wychodzilo, ale równie często płakał i wzruszał się przy nostalgicznych piosenkach.
Tata był człowiekiem wielkiego serca. W Mamie zakochany był do tego stopnia, że gdy wyjeżdżała chudł i strasznie cierpiał (właściwie jak cała jego rodzina teraz). Zawsze gdy ktoś w prezencie dał mu coś do zjedzenia/wypicia to czekał cierpliwie, by móc zjeść to z Mamą.
Często, gdy jeździłam z nim autem, opowiadał mi anegdoty ze swojego życia, jedną szczególnie zapadła mi w pamięć i dotyczyła  Mamy. Dokończył ją słowami "I Ewa potrafi być o mnie zazdrosna. Czy ona nie wie, że tylko ją kocham?". Dobrze o tym wiedziała i miała powody by to czuć.
Tata nie lubił niepotrzebnego szumu wokół własnej osoby, nie lubił zdjęć. Uwielbiał pić Coca-Colę, słuchać Pink Floydów i dopieszczać swoją łódź. Pamiętam jak około 4 lat temu pokazał mi tekst opisujący emocje towarzyszące tworzeniu własnego jachtu. Powiedział wtedy, że on kiedyś też to odczuje. Nie uwierzyłam mu a przecież Tata nigdy nie był gołosłowny.
Gdy przyglądam się naszemu mieszkaniu widzę, że Tata już od lat próbował przemycić do niego żeglarstwo - wszędzie zdjęcia, miniaturki jachtów, na jego pendrivie wygrawerowane żagle, nawet zasłony w tym domu regulowane są na knagi. Widocznie był pasjonatem z krwi i kości. Kochał łodzie a i moją Mamę na niej poznał, więc miłość od pierwszego wejrzenia była całkowicie zrozumiała :-)
Nigdy do końca nie dowiemy się, co zdarzyło się na Morzu Bałtyckim w nocy między 11 a 12 sierpnia. Wiem, że nie tylko ja długo nie pogodzę się z tą wielką stratą. Chciałabym jednak, by mój Tata nie został zapamiętany jako ten, który utonął, ale jako ten, który spełnił swoje marzenia.

Do zobaczenia Tato,
Ada

PS. Zdjęcia przedstawiają użycie knag jako regulator zasłon, wieńce złożone na grobie Taty oraz go we własnej osobie, szczęśliwego, wypływającego Quarkiem na regaty Baltic Polonez Cup Race 2015

sobota, 8 sierpnia 2015

Jutro rano wyjazd na Poloneza

   Tak jak w tytule a pracy jeszcze w bród. Ale startuje na pewno. Dlatego zaniedbałem bloga  bo fizycznie nie mam czasu go uzupełniać. A działo się bardzo dużo. Poczarowałem trochę i zrobiłem latającego Quarka. Udało się mi za rozsądne pieniądze po cynkować ogniowo płetwę mieczową. Okułem maszt i bom. Zamontowałem ster i samoster. Dwa razy musiałem jechać do Szczecina aby mieć wanty i sztagi, no ale już je mam. Tak na szybkiego za radą Janusza zrobiłem płetwy stabilizujące. Jeszcze tylko włożyć styropian, zamocować hand relingi, szczątkowa elektryka i jadę.

    Dużym wsparciem dla mojego przedsięwzięcia stały się władze samorządowe. Pisałem już o Pani Wójt która wspomogła mnie częściowo przy zakupie żagli. Tak samo zrobiła też Pani Starosta z Swoją Radą. Dziękuję bardzo obu Paniom. Cieszę się że, mogę reprezentowąć taką Gminę i Starostwo.








sobota, 1 sierpnia 2015

Widać finisz

        Żyjemy w zabieganym świecie . Ja sam sobie zafundowałem roller coster. Powiedziałem, że zdążę z budową Quarka do wyścigu Polonez Cup. Ba nawet się na niego zapisałem, w kwietniu kiedy Quark przypominał szkielet ryby dobrze ogryzionej. Prawie całego Quark robię sam i to zabiera mnóstwo czasu. A jeszcze jak w życiu znalazła się miła sąsiadka w miejsca gdzie pracuję, której bardzo przeszkadza, że tak hałasuję. No i praca w niedzielę (przynajmniej głośna odpada). Ale koniec już blisko. Zrobiłem wejściówkę, piętę masztu, pomalowałem farbą kokpit, burty i pokład. Mam wy spawany miecz, powiercone otwory w ołowiu. Dom wygląda powoli jak malutki sklep żeglarski. Znają się w nim liny, okucia, bloczki 

          Pani Wójt mile mnie zaskoczyła i za sponsorowała mi część żagli. Dziękuje Jej bardzo, tak samo jak firmie Hornet Odzież za sponsorowanie sztormiaka. Rozmowy z Właścicielką były zawsze bardzo miłe. No ale koniec pisania czas na parę zdjęć.


 Jak wiercimy ołów to zamiast wody do chłodzenia smarować olejem, idzie jak po przysłowiowym maśle.


Stolik do pracy nad zejściówką



 Niezatapialność to podstawa


 Liny


Zejściówka 


Pięta masztu


 No i suszarnia