Niestety, to już ostatni post na tym blogu i tym razem nie jest on pisany przez Tomasza Turskiego a przez jego córkę.
Długo zbierałam się do spisania paru prostych słów, jednak w zaledwie paru prostych słowach nie da się uwiecznić postaci mojego Taty...
Od zawsze wydawało mi się, że mój Tata umie więcej, lepiej i bardziej. Potrafił skonstruować niemalże wszystko - począwszy od miniaturki trebusza, poprzez stworzenie autentycznej zorzy polarnej w próżni, skończywszy oczywiście na łodzi, jego ukochanym Quarku.
Był to człowiek, który właściwie na każdy temat umiał się sensownie wypowiedzieć a sensownie w tym przypadku oznacza zarówno ciekawie dla odbiorcy, co i logicznie oraz racjonalnie. Jego wszechstronna wiedza w żadnym wypadku nie przeszkadzała mu w tym, by spytać niejednokrotnie o coś w stylu "To alkohol pisze się przez samo h?". Tak, orłem ortografii na pewno nie był. Nie był też osobą radzącą sobie z porządkiem, to chyba z braćmi po nim odziedziczyłam :-)
Tata posiadał dar, który posiadają wyjątkowe osoby - jednoczył ludzi. Jeśli potrafił pomóc, pomagał. Jeśli mógł porozmawiać, rozmawiał. Wydaje mi się, że nikt rozmawiając z nim nie odczuł, że jest to osoba, która się wywyższa, wszystkich traktował jako równych sobie i dla każdego człowieka znalazł chwilę na rozmowę.
Był niesamowicie empatyczny i emocjonalny. Czasem rzucał kurwami, gdy mu coś nie wychodzilo, ale równie często płakał i wzruszał się przy nostalgicznych piosenkach.
Tata był człowiekiem wielkiego serca. W Mamie zakochany był do tego stopnia, że gdy wyjeżdżała chudł i strasznie cierpiał (właściwie jak cała jego rodzina teraz). Zawsze gdy ktoś w prezencie dał mu coś do zjedzenia/wypicia to czekał cierpliwie, by móc zjeść to z Mamą.
Często, gdy jeździłam z nim autem, opowiadał mi anegdoty ze swojego życia, jedną szczególnie zapadła mi w pamięć i dotyczyła Mamy. Dokończył ją słowami "I Ewa potrafi być o mnie zazdrosna. Czy ona nie wie, że tylko ją kocham?". Dobrze o tym wiedziała i miała powody by to czuć.
Tata nie lubił niepotrzebnego szumu wokół własnej osoby, nie lubił zdjęć. Uwielbiał pić Coca-Colę, słuchać Pink Floydów i dopieszczać swoją łódź. Pamiętam jak około 4 lat temu pokazał mi tekst opisujący emocje towarzyszące tworzeniu własnego jachtu. Powiedział wtedy, że on kiedyś też to odczuje. Nie uwierzyłam mu a przecież Tata nigdy nie był gołosłowny.
Gdy przyglądam się naszemu mieszkaniu widzę, że Tata już od lat próbował przemycić do niego żeglarstwo - wszędzie zdjęcia, miniaturki jachtów, na jego pendrivie wygrawerowane żagle, nawet zasłony w tym domu regulowane są na knagi. Widocznie był pasjonatem z krwi i kości. Kochał łodzie a i moją Mamę na niej poznał, więc miłość od pierwszego wejrzenia była całkowicie zrozumiała :-)
Nigdy do końca nie dowiemy się, co zdarzyło się na Morzu Bałtyckim w nocy między 11 a 12 sierpnia. Wiem, że nie tylko ja długo nie pogodzę się z tą wielką stratą. Chciałabym jednak, by mój Tata nie został zapamiętany jako ten, który utonął, ale jako ten, który spełnił swoje marzenia.
Do zobaczenia Tato,
Ada
PS. Zdjęcia przedstawiają użycie knag jako regulator zasłon, wieńce złożone na grobie Taty oraz go we własnej osobie, szczęśliwego, wypływającego Quarkiem na regaty Baltic Polonez Cup Race 2015